26 listopada 2011

"Z pamiętnika S.M."

Dorastałem w rodzinie rolnika. Moim najlepszym przyjaciel
em był mój najukochańszy brat - Teszub. Od początku wiedziałem, ze różnimy się od zwykłych nastoletnich chłopców, naszego pokroju, którzy to albo pomagali swym rodzicom albo zajmowali się szukaniem żon. Jednak ja, mój brat i czterech naszych przyjaciół zajmowaliśmy się filozofią i wałęsaniem się po okolicy. Niestety nikt z uczonych nie zamierzał nawet docenić naszego talentu, tylko z uwagi na rodzinę. Jednak w końcu musiało się to zmienić - około 3500 roku p.n.e całkiem przez przypadek weszliśmy do jednej z pobliskich jaskiń. Nie była to zwykła jaskinia, albowiem kiedy tylko zaczęliśmy kreślić na piachu znane nam znaki religijne, stało sie cos dziwnego, co na zawsze zmieniło nasze życie - otóż uderzyła w nas ogromna fala energii i napelnila niezwykła, mozna by rzec boska moca. Bylismy pod kazdym wzgledem doskonali... Ale niestety, jak to juz na swiecie bywa - znalazła sie również jedna, a konkretnie sprawa niesmiertelnosci i wiecznej mlodosci. Aby ja zachowac, trzeba zjadać ludzkie dusze. Dusza człowieka silnego, wartościowego wystarcza nawet na 200 lat... Lecz co gorsza - nie mozna zabrac komus duszy od tak... Do tego potrzebny jest kontrakt. (wypełniamy twe pragnienie i sluzymy ci przez cały ten czas, na koniec połykamy twa dusze, ktora jest nic innego jak energia zyciowa).
No, ale w kazdym razie dzieki tej wspanialej mocy udało nam sie przejac władze nad miastami sumeryjskimi. Pod przywództwem moim i Teszuba stworzylismy podziwiana do dzis cywilizacje. Lecz wszystko co piekne, nie trwa wiecznie... Otóz pokłóciłem sie ze swym bratem o to, w jaki sposób nalezy traktowac ludzi. On chciał z was zrobić głupie posluszne niczego nieswiadome marionetki. Ja natomiast wolałem nasycic ludzi wiedzac, wprawdzie nie zbyt wielka, bo wtedy mogliby podważyc nasza pozycje... Nie znosze osobiscie ludzi tepych i uległych, chociaz z takimi typami łatwiej utrzymac sie przy bezwzględnej władzy. W kazdym razie pomiedzy moim bratem a mna rozpoczeła sie wojna, trwajaca do dzis. W dodatku po jego stronie staneło 2 z naszej paczki przyjaciół, a po mojej pozostałych 2 oraz polowa pozostalych ludzi, ktorych to zdazylismy nasycic ta sama boska energia, lecz niestety slabsza... Juz na zawsze tylko ja i Teszub pozostaniemy najsilniejszymi.. moze dlatego, ze pierwszys trumien energii uderzył własnie w nas ? Lecz niestety wkróce stała sie rzecz dziwna. Pojawiła sie trzecia osoba, posiadajaca energie równie silna jak nasza. Byla to kobieta... Zwali ja Lilith. PIekna, inteligentna.. doskonała.. Lecz uparta i rzadna wladzy. Nie stworzyła swej trzeciej armii, ale tez nie należała do ktoregos z dwóch powstałych obozów, zwanych w pózniejszych czasach Piekłem i Niebem. Uznalismy, ze jesli ktorys z nas splodziłby z nia potomka, czystej boskiej krwi, zapewne zdobyłby zdecydowana rpzewage podczas niekonczacej sie wojny. Lecz ja, zamaist kierowac sie tylko swym celem, uległem urokowi Lilith i zakochałem sie w niej po uszy. A to tylko bardziej przyczynilo sie do mego upadku. Podczas jednej z wielkich bitew, Teszub wygnał mnie poza Mezopotamie - uznawana za Raj na Ziemi, w tamtych czasach. Od tej pory mnie i mych towarzyszy nazwano Upadłymi. Lecz nie zamierzałem sie poddac. Nadal walczyłem o Lilith. Nawet udało mi sie zawrzec z nia zwiazek na stałe, lecz niestety kiedy tylko próbowałem naklonic ja do potomstwa, odmawiała. A zgwałcic jej niestety nie potrafiłem. Lilith nigdy nie oddała sie zadnemu z nas, dlatego wojna prawdopodobnie nigdy sie nie skonczy. Lecz wierze w to, ze kiedys ta kobieta sie odrodzi... Umarła niestety 2 000 lat temu. Przestała zywic sie duszami...
Ale w kazdym razie zaraz po wygnaniu z Mezopotamii, udałem sie na wschód. Stworzyłem tam również silna cywilizacje, a nawet dwie. Wedrowalem po calym siwecie szerzac swa wiedze i toczac w ten sposób zimna wojne z bratem. Lecz mym najwikeszym sukcesem bylo Imperium Rzymskie. Zaczalem od religii. W Lacjum zyskalem miano boga słonca, nazywanego przez tamtejsza ludnosc Luciferem (lucis - światło, ferre - nieśc - Niosący Światło). To imie zostało zapamietane po dzis dzien i tylko dzieki niemu mozesz mniej wiecej zorientowac sie kim to ja jestem. Lecz niestety moj brat zepsuł moje dzielo, jakim był Rzym. Jeden z jego najlepszych kontrahentów stworzył potezny nurt religijny i filozoficzny... Ludzie opetani jego teoriami (które niestety celowo mnie oczerniały i nawet czasem odwróciły role Teszuba i moją) zaczeli buntowac sie przeciwko mej filozofii. W dodatku Imperium zostało zbombardowane przez barbarzyńców. Jeden z mych kontrahentów, ktory okazał sie kompletnym idiota, dał Żydom tyle przywilejów, że przez ten czyn, naród ten do dziś stanowi poteżna armię Teszuba... Na szczescie ja znalazłem Arabów, ktorzy chetnie walczyli z Izraelitami. Zreszta Arabowie byli w jakims tam stopniu potomkami Sumerów. Wojna, jak wam juz wiadomo trwa do dzisiaj. NIestety ostatnimi czasy wygrywa mój brat, dzieki metodom ogłupiania ludzi. Raz myslalem, ze raz na zawsze go zwalcze, kiedy to zawarłem kontrakt z Hitlerem. Czlowiek o wspanialych ambicjach, okazał sie niestety byc słabym psychicznie i przegrał...
Obecnie błakam sie po swiecie szukajac kogos z ambicjami zawladniecia swiatem... Oferuje równiez pomoc w zostaniu bóstwem, podobnym do mnie - bo wtedy bedziemy mieli przewage.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz