3 października 2011

Młody Anarchista

Jak on kochał tych zepsutych, aroganckich snobów  wywyższających się na każdym kroku.  Z pogardą splunął na chodnik, obrzucając wzrokiem pobliską okolicę. Piękne ogrody, domki i samochody. Takie dzielnice aż się prosiły o kłopoty, które on zamierzał im podarować. Nie tylko on z resztą. Ludzi jego pokroju było więcej. Młodzi anarchiści chcący uprzykrzyć życie paru osobom, które niezwykle działały im na nerwy. Była ich piątka. On i czterech starszych od niego 'towarzyszy broni'. Cel był jeden. Zdemolować wszystko co natrafią na swej drodze...
- Ja biorę tamten dom, Ty Jeremy ten a... (...) - Wysoki blondyn, który właśnie wskazywał palcem wskazującym poszczególne budowle reszcie bandy był jakby to ująć... Jej przywódcą. To on o wszystkim decydował ale... Szczerzę powiedziawszy rzadko kto go słuchał. Punk'owi tyle wystarczyło. Reszta na prawdę nie była ważna. Dostał przydział więc czas wziąć się do roboty! Dłonie, które dotychczas spoczywały w kieszeniach, zielonych bojówek teraz pomagały mu wspiąć się na ogrodzenie. Trudne to nie było, zważywszy choćby na to, że miał za sobą kilka lat praktyki. Żeby ich zbytnio nie pokaleczyć, nosił czarne obszarpane gdzie nie gdzie rękawiczki - bez palców. Lądując na ziemi, ugiął nieco nogi w kolanach. Każdemu jego następnemu krokowi towarzyszyło dudnienie. Spowodowane było ciężkimi butami, które chłopiec nosił. Ale mniejsza już z tym..
Willa, na którą właśnie spoglądał była ogromna. Miał farta, bo z tego co widział nikogo nie było w domu. Przynajmniej w żadnym pomieszczeniu nie paliło się światło, więc to były tylko jego domysły. Wracając do stroju młodzieńca. Oprócz bojówek i glanów, miał na sobie zwykły biały t-shirt bez rękawów. Posiadał również broń, wsuniętą w specjalną pochwę znajdującą się na plecach anarchisty. Trzymała się tam dzięki szelkom. Wspomniana 'zabawka' była kijem bejsbolowym, bez którego nigdzie się nie ruszał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz